78 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki - 28 kwietnia 2016 r.

Jaki jest najlepszy sposób na podróżowanie bez wychodzenia z domu? Oczywiście książki. Do siedzenia w czterech ścianach oczywiście nie namawiamy, doskonale czyta się również na trawie, na plaży, w parku, pociągu, na hamaku i w samolocie. Ale to właśnie dzięki ciekawym książkom możemy zwiedzać zabytki odległych krajów, poznawać zwyczaje ludzi z najdalszych krańców ziemi, zdobywać szczyty, przemierzać dzikie krainy i to wszystko bez konieczności ochronnych szczepień, kosztów i troski o niewystarczająca kondycję.

Mietek Bieniek, pseudonim Hajer to górnik z Katowic, który od lat podróżuje po świecie, a swoje przygody opisuje w książkach. Jaki jest Hajer - wie każdy, kto czytał choć jedną jego książkę. Realizuje swe marzenia na 300%, spontaniczny w działaniu, kreatywny, żądny przygody, otwarty na nowych znajomych i nowe przeżycia. Umiejętnie wplata w opowieść regionalne nazwy, określenia. Jego opowieść zawiera odpowiednią dawkę humoru, a jednocześnie zmusza do refleksji. Każda książka, po którą sięgniemy, to odbycie podróży, której w rzeczywistości wielu by nie podjęło. Razem z sympatycznym górnikiem odwiedzimy więc Dalajlamę, zawędrujemy w Andy i do Indii, a nawet zajrzymy za kulisy olimpiady w Soczi. Wybór takiej lektury to gwarancja dobrej zabawy, sporej dawki informacji ze świata i może odwagi dla tych którzy wciąż się zastanawiają, czy podróżowanie jest fajne!

W podobnym stylu utrzymana jest książka „Zjadłem Marco Polo”. O światach opisanych przez Krzysztofa Samborskiego nie wiemy wiele. Znajdą się nawet osoby, którym nazwy odwiedzanych państw czy regionów nic nie powiedzą. Przedstawia czytelnikom Tadżykistan, Afganistan, Kirgistan i Chiny w taki sposób, by zasiać nutkę żalu, że jeszcze tych miejsc się nie odwiedziło. Krzysztof Samborski to zapalony motocyklista. Od lat podróżuje po swych ulubionych regionach. „Zjadłem Marco Polo” nie jest wspomnieniem z jednej przebytej trasy. To zebrane historie - spisane tak, jak autor je zapamiętał. Mijający czas nie dodaje jednak obiektywizmu. Ale tym lepiej. Można łatwo zarazić się tą fascynacją.

Otwierając książkę „Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych” zdziwi się ten, kto spodziewa się, że książka będzie o szwedzkiej IKEA, duńskich wiatrakach, norweskich łososiach, fińskim św. Mikołaju i islandzkich gejzerach, czyli powtórzenie tego wszystkiego, co wszyscy znamy i lubimy. Czeka nas niespodzianka. W prosty sposób z angielskim poczuciem humoru przedstawione zostały wszystkie kraje skandynawskie od mniej znanej strony; Szwecja to kraj totalitarny, Norwegia to potęga na rynku ropy naftowej, Finlandia to kraj alkoholików, w Islandii wszyscy są ze sobą skoligaceni, a Dania to najszczęśliwszy kraj na Ziemi. Co najważniejsze - autor nie tylko zachwala region nordycki, ale również krytykuje i szuka wyjaśnień. Bardzo dużo można dowiedzieć się z tej książki nowych i całkowicie zaskakujących rzeczy, więc serdecznie polecamy.

Co łączy wszystkie te książki (i całą literaturę podróżniczą), bez względu na mniej czy bardziej żartobliwe ujęcie tematu czy miejsca, jakie odwiedzamy - wszystkie zabierają nas tam, gdzie być może już byliśmy( wtedy powspominamy), a może nigdy się nie wybierzemy. Taka lektura to czasem jedyny sposób na poszerzenie horyzontów i wiedzy o naszym pięknym świecie.

powrót