73 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki - 25 listopada 2015 r.

Kadr z filmu „Imigranci”

Listopadowa dyskusja o książce zamieniona została przez nasz klub na seans filmowy w ramach wadowickiego środAwiska. „Imigranci” Jacques'a Audiarda, bo ten film udało nam sie obejrzeć, sprawdzają się najlepiej jako skromna opowieść o trójce ludzi, których los zmusił do budowania całego życia od zera na drugim końcu świata. To owieść o skleconej naprędce z trójki nieznajomych sobie osób rodzinie Lankijczyków, którzy dostają fałszywe paszporty, opuszczają swój kraj i przedostają się do Paryża, by tam spróbować stworzyć sobie nowe życie. Nie jest to łatwe. Dheepan jest jednym z Tygrysów, grupy tamilskich rebeliantów. Kiedy wojna domowa na Sri Lance ma się ku końcowi, a nieuchronna porażka jest coraz bliżej, mężczyzna decyduje się na ucieczkę. Towarzyszą mu nieznajome - kobieta i mała dziewczynka. Ma nadzieję, że dzięki ich obecności łatwiej będzie mu uzyskać azyl w Europie. Po dotarciu do Paryża uciekinierzy nie mogą znaleźć dla siebie miejsca aż do chwili, w której Dheepan znajduje pracę dozorcy zaniedbanego bloku na przedmieściach. Usiłuje stworzyć dom dla nowej „żony” oraz „córki”, jednak przemoc, z którą styka się co dzień, na nowo otwiera w nim wojenne rany. Mężczyzna musi znów rozbudzić w sobie wojownicze instynkty, aby chronić osoby, z którymi ma nadzieję stworzyć prawdziwą rodzinę

Francuski reżyser pozbawił swój film prostych podziałów i odcieni jednoznaczności, ukazując na ekranie normalnych ludzi, którzy starają się po prostu przeżyć. Popełniają wiele błędów i przynajmniej w kilku scenach mogą budzić negatywne emocje podejmowanymi decyzjami.

„Imigranci” grają bardzo mocno na emocjach widza. To jeden z tych filmów, które raczej ogląda się tylko raz w życiu, nawet jeśli jest o wiele bardziej wartościowy niż hollywoodzkie kino akcji, które można powtarzać w nieskończoność. Przejście przez obraz Audiarda jest trudne, bowiem jest on realistyczny i wymowny, a przeszkody nawarstwiające się przed bohaterami zostały ukazane nad wyraz wiarygodnie. Żal miesza się tu ze smutkiem, przerażenie przybiera formę codzienności, a iskierki radości i sympatii są tłumione przez prozę imigranckiego życia. Obraz napawa ląkiem, szczególnie w obecnym czasie, kiedy nie umilkły jeszcze echa tragedii we Francji. Świadczyła o tym cisza i skupienie widzów, opuszczających kinową salę. Myśli i refleksje kłębiące sie w głowie i trudne do zrozumienie zabrali ze sobą do domów, by w spokoju próbować je poukładać. Ale czy jest to wogóle możliwe?

powrót