58 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki - 29 kwietnia 2014 r.

Miłość po grób? Raczej na wieki! To temat dyskusji podczas kwietniowego spotkania DKK. Wielu ludzi wierzy w reinkarnację. Wyznawcy tego poglądu są przekonani, że po śmierci narodzą się ponownie w ciele innej osoby, zwierzęcia lub nawet rośliny. Ann Brashares właśnie tę filozofię przyjęła w fabule swojej powieści „Nigdy i na zawsze”.

Pisarka przedstawia swoim czytelnikom świat, w którym ponowne narodziny są czymś oczywistym, jednak nie wszyscy ludzie wiedzą o tym, że kiedyś już żyli. Zależy to od tego, czy posiadają Pamięć. To ona jest wyznacznikiem świadomości kolejnego życia i posiadania wspomnień tego, co już kiedyś spotkało ową duszę na tym świecie.

 

Główny bohater - Daniel Pamięć posiada i wie, że żyje po raz kolejny. Po raz pierwszy narodził się ponad tysiąc lat temu. Ale żyjąc w Afryce Północnej w piątym stuleciu przeżył coś, co odbiło się na każdym z jego kolejnych wcieleniu. Walcząc u boku brata wraz z innymi wojownikami napadł na pewną wioskę. Tu doszło do rabunku, podpaleń i zagłady osady. Tu, w trakcie podpalenia skromnej afrykańskiej chaty, Daniel poznał Miłość swojego życia. Na progu palącego się domu stanęła dziewczyna, która na zawsze zamieszkała w jego sercu. To jej poszukiwaniom odda się Daniel w kolejnych wcieleniach. A ona będzie raz na wyciągnięcie ręki, kiedy indziej pozostanie tylko ulotnym wspomnieniem. Mimo to Daniel będzie jej oddany na zawsze. Choć czasem spotka ją jako małą dziewczynkę, innym razem, jako cudzą żonę. Czy w końcu uda im się stworzyć dom, rodzinę, być szczęśliwymi? Akcja tej książki biegnie dwutorowo. Z jednej strony poznajemy kolejne wcielenia Daniela i wybranki jego serca, z drugiej śledzimy ich losy w XXI wieku. Te dwa wątki przeplatają się wzajemnie, tworząc niezwykle ekscytującą fabułę. Bo jak nie przejąć się losami tak niezwykłej pary? Oboje są bardzo wrażliwi, subtelni, przeżywają przeróżne perypetie i przygody, a do tego wciąż grozi im niebezpieczeństwo ze strony pewnej osoby.

Klubową dyskusję podsumowano stwierdzeniem, że autorka zmarnowała bardzo ciekawy pomysł - mogła umieścić swoich bohaterów w dowolnym miejscu, momencie i czasie na przestrzeni ponad półtora tysiąca lat. Zupełnie tego nie wykorzystała. Od ok. 700 roku do ok. 1900 następuje przeskok w czasie. Temu okresowi został poświęcony jeden akapit, z którego wynika, że „no w sumie przez ponad tysiąc lat to nie działo się nic ciekawego, przejdźmy do II Wojny Światowej”. Pfff... A gdzie wszystkie słynne wydarzenia historyczne, odkrycia geograficzne, wynalazki? Tyle możliwości, a autorka nie wykorzystała ani jednej.

Trochę brakowało również podstaw do wielkiej miłości Daniela i Lucy. Przecież oni tak naprawdę wcale się nie znali, nie można dopatrzyć się przyczyn ich wzajemnego zafascynowania. Bohaterowie wydają się płascy i nijacy. Trudno rozumieć ich postępowanie, niektóre decyzje, a także na siłę stwarzane problemy i dylematy. Mężczyzna czeka na dziewczynę ponad tysiąc lat, rozpaczliwie poszukuje, aż wreszcie ją spotyka, są w podobnym wieku, i co? wstydzi się zagadać? pozwala jej żyć obok i nic nie robi? Od człowieka z prawie dwutysięcznym doświadczeniem oczekiwać można nieco więcej zdecydowania :) Takie zachowanie jest bardzo mało realistyczne i naciągane, jakby autorka na siłę komplikowała książkową rzeczywistość.

Książkę czyta się z zainteresowaniem, które wynika z jednej stromy z bardzo ciekawego tematu przewodniego, a z drugiej - z nadziei, że jeszcze akcja się „rozkręci”. Niestety, nadzieja ta umiera wraz z ostatnią stroną, mimo że zakończenie w powieści jest najmocniejszym atutem. Ci, którzy po tę lekturę nigdy nie sięgną, wielkiego uszczerbku w edukacji czytelniczym nie poniosą...

powrót