51 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki - 24 września 2013 r.

Pierwsze powakacyjne spotkanie DKK pozostawało w lekkiej, nawet nieco frywolnej atmosferze za sprawą książki, która od wielu już miesięcy jest tematem zażartych dyskusji.
          Największy bestseller 2012 roku!
          Najlepiej sprzedająca się książka!
          Powieść, o której mówią miliony!
To tylko niektóre nagłówki i hasła reklamujące „Pięćdziesiąt twarzy Greya” E. L. James hipnotyczną uzależniającą, iskrzącą seksem i erotyką powieść, której ponoć nie sposób odłożyć. Zazwyczaj gdy wokół czegoś jest dużo szumu (film/książka/muzyka), okazuje się to bardzo słabe. Kiepski produkt zwykle potrzebuje dobrej reklamy. Tak było i w tym przypadku. Zapewne wiele osób sięgnęło po tę książkę z czystej ciekawości, tak jak my. Wybór takiej lektury spowodowany był też próbą wyrobienie sobie własnego zdania i opinii o książce, komentowanej przez wszystkich. Podobno treść wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Po takich opiniach spodziewałyśmy się wstrząsających przeżyć i szczerze mówiąc trochę się zawiodłyśmy. Przynajmniej te z Pań, które dobrnęły do ostatniego zdania. Reszta poległa już gdzieś na 50 stronie.
Oczywiście są opisy seksu, ale to można spotkać w wielu utworach literackich, tu jest tego po prostu dużo więcej. Nie jest to krótka książka, ale niestety na ponad sześciuset stronach rozgrywa się tylko jeden wątek, co pod koniec staje się nieco nużące. Dla urozmaicenia przydałoby się kilka innych epizodów.

Jedni mówią, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” to książka genialna, inni twierdzą, że literatura gorsza od Paulo Cohelo. My tam wiemy swoje... Czego o tym tytule jednak nie powiemy, na pewno jest on niezwykły, bo w ciągu roku od światowej premiery książka E. L. James zmieniła życie seksualne dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy ludzi na całym świecie. W tym także nad Wisłą, gdzie w większości internetowych dyskusji panie przyznają, że po dość podniecającej lekturze postanowiły wprowadzić w życie wiele z podpowiedzianych w niej scenariuszy.

powrót