41 spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki - 13 czerwca 2012r.

Za nami wiele spotkań z ciekawą lekturą a przed nami zasłużone i wyczekiwane wakacje. Pożegnalne spotkanie DKK przed przerwą urlopową miało (zgodnie z kilkuletnią tradycją) nieco inny, bo filmowy charakter. Klub wybrał się do kina „Środawiska” na dzieło Abbasa Kiarostamiego „Zapiski z Toskanii”.

Właścicielka lokalnego sklepiku z antykami (Juliette Binoche) przybywa na wykład brytyjskiego pisarza (William Shimell) promującego swoją najnowszą książkę. Gdy stają twarzą w twarz, wywiązuje się rozmowa, która niemal od razu przechodzi w nienachlany flirt. Niedługo później kobieta zaprasza go na wycieczkę do małego toskańskiego miasteczka, gdzie przemierzając wąskie uliczki i chłonąc lokalny folklor, oboje rozmawiają o sztuce, różnicach kulturowych, wzajemnym postrzeganiu świata. Zderzają swoje opinie, wymieniają się poglądami, rozmawiają. O wszystkim i o niczym. I wtedy w jednej z malutkich galerii ona pokazuje mu obraz, który jeszcze 50 lat wcześniej brano za uznane dzieło sztuki. Dziś wiadomo jednak, że jest co najwyżej perfekcyjną, zgodną z oryginałem kopią. To ważny, zaakcentowany już w oryginalnym tytule motyw - nie bez powodu bohaterowie zostają chwilę później omyłkowo wzięci za małżeństwo.

Od tego momentu zmienia się zresztą front całej opowieści. Niby-para na chwilę staje się nią naprawdę, a kolejne wydarzenia utrzymane są w niedopowiedzeniu. Znali się wcześniej, czy nie? Flirtują czy prowadzą wyrafinowaną erotyczną grę? Przyjmują narzucone im przez otoczenie role, czy po prostu czują się zdemaskowani. Są oryginałem czy jak podpowiada angielski tytuł („Certified Copy”) zgodną z nią kopią? Czy jest to tylko subtelny flirt, czy też wyrafinowana gra skrywająca prawdziwą naturę ich znajomości? A może im samym coraz trudniej odróżnić prawdę od fałszu? Nie znajdujemy na to odpowiedzi do samego końca i tak naprawdę nie ma to znaczenia. Film Kiarostamiego daje nam rzadką sposobność, byśmy sami o tym zadecydowali, zdefiniowali ten romans. Być może wręcz odkryli go dla siebie, przeżyli?

Kino to przecież najlepsza kopia zgodna z oryginałem, na jaką możemy sobie pozwolić.

Do zobaczenie we wrześniu!

powrót